poniedziałek, 22 lipca 2013

6.Uśmiechnęła się do wizji Kosoka jak z bajki i wpuściła go do domu.

  Przeprowadzki nigdy nie były jej ulubionym zajęciem. Prawdę mówiąc to ich nienawidziła. Zawsze zlecała to komuś innemu: firmie, matce, koleżankom. Umywała ręcę. Trzymała się jak najdalej od tego rozgardiaszu i jendakowych pudeł, które bardzo łatwo mogły się zgubić. Jednak, mając tylko jedną torbę było całkiem znośnie. Dokładnie w południe weszła do nowego mieszkania. Nie powalało wielkością. Było wystarczające. W bardzo przyjemnej okolicy, całkiem niedaleko Grzesiowego domu. Umeblowane, czyste, pachnące. A co najważniejsze w miejscu, w którym matce nie przyszłoby do głowy jej szukać. Zamieszkanie w bloku było towarzyskim samobójstwem. Dla jej matki. Zuza bardzo miło wspominała mieszkanie na studiach. A jeszcze milej przystojnego sąsiada z 13 piętra. Było jej głupio. Wtargnęła w jego życie, obracając je o 180 stopni. Niczym huragan. Nie wiedziała jednak, że ten huragan bardzo spodobał się Grześkowi. Uznał to nawet jako wybawienie od blond szkapy, będącej chwilowo jego dziewczyną. Niedługo.
  Od przeglądnia katalogów odciągnęło ją stanowcze burczenie w brzuchu. Czule pogłaskała część ciała i pobiegła do lodówki. Pusto. Pogratulowała sobie sklerozy, dzięki której została skazana na dwa jabłka leżące na stole. Zgasiła światło w kuchni.
- Głodóweczka- powiedziała sama do siebie z lekkim przekąsem.
W połowie drugiego katalogu ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła je, aby ujrzeć Grzegorza K, który wyglądał jak czerwony kapturek. Istotonie posiadał nawet warczący koszyk. Uśmiechnęła się do wizji Kosoka jak z bajki i wpuściła go do domu.
- Pomyśleliśmy, że musi ci się strasznie nudzić.
- My?
Klapy koszyka zostały otwarte przez jasny pyszczek.
- To jest Antoś. Od dzisiaj masz współlokatora.
Nie mogący wytrzymać w wiklinowej klatce szczeniaczek wyskoczył z kosza i ruszył zwiedzać mieszkanie.
- Przechodziłeś i wpadłeś?
- Poniekąd. Nie jesteś może głodna? Co powiesz na piknik?
- Grzesiek jest prawie północ.
- Co nie zmienia faktu, że chętnie byś coś zjadła.
Zgarnął jej torebkę i otworzył drzwi.
- Idziesz?
- No dobra. A co z psem? Nie możemy go tu zostawić.
Nie pojechali do żadnego parku, nie zatrzymali się w lesie. Grzesiek zatrzymał samochód na jednym z osiedli. Zuzka była już kompletnie zdezorientowana.
- Będziemy robić piknik u kogoś na ogródku?
- Poniekąd.
Zaprowadził ją pod dom, z którego mimo późnej godziny, dobiegał największy hałas. Wszedł bez pytania po to, żeby sekundę później przyciągnąć za sobą nieźle wstawionego już właściciela domu. Brunet otrzeźwiał w sekundę. Nagle stanął wyprostowany i z szelmowskim uśmiechem ukłonił się przed nieznajomą.
- Zbigniew Bartman. Niezmiernie miło mi, że Cię poznaję.
- Zuzanna Ulik Nahrabecka, również się cieszę.
- Czyżbym miał do czynienia z jakąś szlachtą? Powinienem się kłaniać.
- Bartman nie odstawiaj szopki tylko prowadź do reszty.
Jak później dowiedziala się Zuzka było to świętowanie rozpoczęcia nowego sezonu. Oficjalnie. Nieoficjalnie pan B. chciał poznać dziewczynę, która z lekka zawróciła Grzesiulkowi w głowie. Na niego też podziałało. Przez resztę imprezy starał się trzymać możliwie jak najbliżej jej. Niestety za każdym razem był delikatnie acz stanowczo ustawiany do pionu. Wreszcie , kiedy zaczęło świtać Ignaczak oznajmił, że idzie do domu, a z nim uczyniła to większa część gości. Najgrzeczniej jak tylko Grzesiu potrafił, rozstał sie z Zuzą i Antosiem pod klatką i z wielkim rozczarowaniem poszedł do domu.
 Czarny samochód, który stał zaparkowany naprzeciwko jej klatki, ruszył z piskiem opon.
- Znalazłem ją. Zaraz wyślę namiary. Czekam na przelew.

___________________________________________
Przepraszam.
Kajam się, biczuję, idę do Czewy na kolanach, bedę klęczała przez miesiac na grochu.
Szkoła, zakończenie szkoły, czekałam jak głupia na wyniki naboru do kolejnej (!) Zaczęłam letnią robotę i nie miałam jak zasiąść do Lapka :x
Krótko, bo krótko, ale cały sierpień mam wolny i będe Was zasypywać rozdziałami + stanie za kasą jest wenopędne i mam pomysl na coś kolejnego.
Jeszcze raz przepraszam Te, które czekały, dopytywały się i nieźle mnie czołgały. Oczywiście słownie.
Wszyyyystkie zaległości nadrobię! :)
Ściskam Was baaardzo mocno :*