poniedziałek, 4 lutego 2013

1. Find me somebody to love.


- Zuzanno! Piotr przyjechał! Gdzie jesteś?
Słysząc skrzeczący głos swojej matki, której głowa na kilka sekund pojawiła się w oknie, schowana w krzaku róży Zuzka z wrażenia upuściła papierosa. Nie bez powodu kryła się w przydomowym ogródku, bowiem matka nic nie wiedziała o nałogu córki, a córka nie chciała wyprowadzać jej z błędu. Wpakowała sobie do buzi całą paczkę gum do żucia i pobiegła do domu. Starała się to zrobić na tyle szybko, na ile pozwalały jej bardzo wysokie szpilki i sukienka- ubrane tylko i wyłącznie po to, żeby udobruchać mamusię.
W przestronnym holu czekała na nią jej rodzicielka. Ta 54-letnia kobieta  z pewnością nie wyglądała na swój wiek. Była to duża zasługa jej brata- chirurga plastycznego, który poprawił jej dosłownie wszystko.
Regina spojrzała na swoją zdyszaną córkę z wielką dezaprobatą. Nigdy nie mogła jej zrozumieć.
- Gdzieś ty była kochanie? Piotr czeka z ojcem w gabinecie. Aleksandrze, Zuzanna już jest!
Odkąd pamiętała matka nigdy nie zdrabniała imion. Dlatego zawsze była Zuzanną, a ojciec Aleksandrem.
Na widok swojego ukochanego zięcia, Regina obciągnęła na sobie markowe ciuchy i poprawiła nienaganną fryzurę.
Mężczyźni wyglądali bardzo podobnie. Obaj nieprzeciętnej urody. I obaj w idealnie skrojonych garniturach, dodających im uroku.
- Zuza. Tak się za tobą stęskniłem!
 Dziewczyna podeszła do narzeczonego, pozwalając się mu pocałować. Matka momentalnie złapała się za gardło, lekko łkając. Natomiast ojciec doskonale znał zdanie swojej córki i nie próbował widzieć  w tym czegoś romantycznego. Widział w tym jedynie interes. I to bardzo duży.
- Jakie macie plany na wieczór? Może pojedziemy do tej nowej restauracji. W końcu jutro ten wielki dzień.
- Wybacz Aleksandrze, ale mamy już plany- delikatnie, acz stanowczo przerwał swojemu teściowi, nie pozwalając dokończyć.
- Tak?- znudzona tą całą szopką Zuza, przestawała z nogi na nogę.
- Załatwiłem nam bilety na mecz Resovii. Mówiłaś, ze lubisz.
- Lubię? - na wzmiankę o jej ulubionej drużynie, dziewczyna momentalnie się ożywiła- Uwielbiam!Strasznie ci dziękuję. Lecę się przebrać, nie mogę pojechać w takim stroju.
- Racja kochanie- wtrąciła jej mama- Idealna będzie ta seledynowa.
Puszczając matczyne słowa koło uszu Zuzka pobiegła na górę. Przeszukała całą szafę tylko po to, żeby znaleźć głęboko schowane jeansy i klubową koszulkę Sovii. Z balerinkami w dłoniach zbiegła na dół i ku oburzeniu matki oznajmiła, że jest gotowa.
    Jazda częstochowskimi drogami nie należy do przyjemnych, szczególnie w godzinach szczytu.
Wreszcie dotarli na miejsce i lekko zdyszani zajęli swoje siedzenia. Zuza przez cały czas nie mogła pozbyć się wrażenia, że jeden z siatkarzy co chwila odwraca się w jej stronę.
Zaczął się trzeci set  i jakby nie spojrzeć ona pasowała tu idealnie- siedziała zgarbiona, wręcz zafascynowana widowiskiem. Natomiast on- wyprostowany jak struna z nosem w komórce, bo jak twierdził, "Chcę załatwić wszystko przed naszym ślubem, kochanie."
Koniec meczu. Resovia pokonała Skrę 3:2. Tłum fanów wylał się na boisko. W tym momencie siatkarzy można było poznać tylko po wzroście. Chwilę później jedne z nich odłączył się od grupy i ruszył w kierunku trybun, gdzie Zuza tłumaczyła Piotrowi kto i co robi.
- Grzegorz! Kopę lat!
Ku wielkiemu zdziwieniu Zuzki jej osobisty narzeczony ruszył w kierunku uśmiechniętego Kosoka, ciągnąc ją za sobą.
- To moja narzeczona - Zuzka.
- Narzeczona? Gdzie można takie cuda znaleźć?
- Pewnie w sklepie. Zuza jestem.
- Słuchajcie, może wybierzemy się na jakieś jedzenie? Trzeba uczcić wasze zwycięstwo!
- Jasne. Pójdę się tylko przebrać i zaraz wracam.
Po jakimś czasie siedzieli w trójkę w restauracji. Właściwie to była ich czwórka- Piotr ani na chwilę nie rozstawał się ze swoim telefonem. Reszta towarzystwa jakoś sobie radziła. Grzesiek rozbawiał Zuzkę, dając jej poczucie czegoś, czego nie czula przy Piotrze. Była sobą i była szczęśliwa.
- Zuziu, strasznie cię przepraszam, ale natychmiast muszę jechać do biura. Wracasz ze mną czy...?
Kosok wymienił szybkie spojrzenie z nową koleżanką.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to ja ją odprowadzę.
- Jeśli chcecie.
Pomachał im na pożegnanie i wyleciał do swojego nowego, czarnego BMW.
Posiedzieli chwilę w ciszy, po czym Grzesiek zadał pytanie, które nurtowało go przez cały wieczór.
- Dobra. A teraz powiesz mi grzecznie o co tu chodzi. Narzeczony? Jak? Gdzie? Czy wy się w ogóle znacie? Nie rozumiem.
Dziewczyna popatrzyła w oczy swojego towarzysza i wiedziała, ze ten nie odpuści.
- Bystry jesteś to fakt, ale nie sądzę, żebym musiała ci opowiadać historię mojego życia.
- Spróbuj. Mam świeży pogląd na sprawę.
Zuzka nie chciała rozmawiać z praktycznie obcym facetem o jej osobistych sprawach. Ale czy nie miał on racji? Nie mógł być stronniczy. Nie znał ani jej ani jej sytuacji.
- Pod jednym warunkiem. Opowiesz mi skąd się znacie.
- To jest akurat mało skomplikowane. Chodziliśmy do jednej klasy w ogólniaku. Twoja kolej.
- No cóż. Piotr jest moim narzeczonym.
- I?
- To wszystko. To jest tylko mój narzeczony i nic po za tym. Ja nie znam jego a on nie zna mnie. To wszystko po to, zeby podtrzymać rodzinny interes.
- Chcesz mi powiedzieć, że to takie ustawianie małżeństw jak w średniowieczu?
- Podobne, ale opowiem więcej w drodze powrotnej. Chodź, odprowadzisz mnie.
Wyszli razem z restauracji napawając się ostatnimi dniami lata. Mimo, iż dzień był upalny to wieczór nie należał do najcieplejszych. Grzesiek zauważył gęsią skórkę na rękach dziewczyny i dał jej swoją bluzę.
- Dziękuje.
- To jak kończysz opowieść?
- Raczej zaczynam. To było jakieś pół roku temu. Wróciłam do domu po skończeniu studiów i nagle ni stąd ni zowąd tatuś oświadczył mi, ze wychodzę za mąż za Piotra. Rozumiesz? Kilka dni później on mi się oświadczył- znałam go tylko jako jego współpracownika, ale nie raz mi pomógł. To jednak nie jest powód do ślubu. Nieprawdaż?
Zuzka spojrzała na lekko zmieszaną minę Grzegorza. Nic nie powiedział. Taka reakcja jej nie zdziwiła. Sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.
- A co na to twoja mama? Nie broni cie?
- Moja mama to strasznie dziwny przypadek. Udaje zachwyconą i gra przed wszystkimi ludźmi, że jest w porządku. To dzięki niej tak szybko wychodzę za mąż. Wzięła się za wszystko i teraz chwali się koleżankom jakiego ma wspaniałego zięcia. A wiesz co jest najlepsze? Sama była w tej samej sytuacji. Powinna mnie rozumieć.
- Chcesz loda?
- Słucham?
- Loda. Takiego kręconego z maszyny. Podobno  przy nich lepiej się myśli.
Zuza nie bardzo uwierzyła w jego przekonania, jednak go nie zatrzymała. Patrzyła jak poleciał do cukierni i za chwilę wrócił z dwoma wielkimi lodami. Nie wiedziała, ze ten ruch był swojego rodzaju desperacją. Przytłoczony mężczyzna nie wiedział co ma jej odpowiedzieć. Zdążył ją polubić i było mu jej strasznie szkoda.
- Słuchaj, kiedy ty masz ten ślub?
- Jutro. Wieczorem. Mama wymyśliła sobie piękny ogród oświetlony lampkami i inne takie pierdoły.
Resztę drogi pokonali w ciszy. Ona cieszyła się ostatnimi chwilami wolności. On ciągle myślał nad wyjściem z jej sytuacji. Podeszli pod jej blok i nadszedł moment pożegnania.
- Słuchaj ja jeszcze jutro będę w Częstochowie. Dam ci swój numer. Jeśli będziesz chciała porozmawiać czy coś to dzwoń.
Zuzka zaintrygowana jego gestem nie wiedziała co powiedzieć.
- Dziękuję. Na pewno zadzwonię, jeśli będę chciała rozmawiać czy coś. A tym czymś jest?
- Ucieczka. Jak będziesz chciała wiać, to dzwoń a ja się zjawię i cię stąd zabiorę.
- To bardzo miłe, ale niepotrzebne. Moja piaskownica i moje zabawki. Jeszcze raz ci dziękuję.
Pocałowała go w policzek i weszła do klatki. Stał jeszcze chwilę pod blokiem, myśląc nad tym co powiedział. Sam do końca nie był pewien czy to był żart czy naprawdę by jej pomógł.  Wrócił do hotelu, nie widząc, że zasiał ziarno w głowie Zuzki.
  Dziewczyna weszła do swojego wielkiego i nowoczesnego mieszkania. W środku panowała cisza. Przechodząc przez kolejne pomieszczenia znalazła Piotra śpiącego na kanapie. Nie kwapiła się, zeby go budzić. Jak dla niej mógł zostać na tej kanapie do końca życia. Wzięła szybki prysznic. W piżamie stanęła przed lustrem i zaczęła się oglądać. Nigdy się sobie nie podobała. Zmieniła by w sobie wszystko. Nie podobały jej się ani czarne loki ani figura, której większość koleżanek zazdrościła jej jak diabli. Nie wiedziały jednak, ze był to efekt nagonki matki w skutek której popadła w anoreksję. Od tego czasu minęło kilkanaście lat. Jednak ona wciąż się za to nienawidziła.
Przeszła do salonu z kocem. W przypływie ludzkiej troski przykryła Piotra, oglądając go od góry do dołu. Niewątpliwie mógł uchodzić za przystojnego. Krótko przycięte blond włosy stanowiły świetny dodatek do jego błękitnych oczu i krwisto czerwonych ust, w które wpatrywały się jej wszystkie znajome a w szczególności jej matka. Doskonale pamiętała jak się poznali. Na studiach wpadła w niezłe tarapaty i gdy policja zadzwoniła do biura ojca, na szczęście znaleźli Piotra, który przyjechał i pomógł. Rodzice się nie dowiedzieli a ona była mu za to wdzięczna. Spotkali się potem na 60 urodzinach jej ojca. Był jak zwykle szarmancki i robił piorunujące wrażenie. Wszystkie kobiety jadły mu z ręki. Wszystkie z wyjątkiem jej.
Zamieszkali razem. On próbował się jej spodobać, robił wszystko  żeby zawrócić jej w głowie. Ona miała go w nosie i na niego nie reagowała. Szopkę odstawiali tylko przy rodzicach. Spali w jednym łóżku, ale po jego dwóch stronach, pod dwoma kołdrami. Był ideałem. Nie chrapał, nie unosił się, nie denerwował, spełniał jej wszystkie zachcianki. Był idealny, ale nie dla niej.

  ______________________________________________________

Korzystam z wolnego czasu jak mogę. Piszę i dokańczam :)
Ku czci wszystkim wielce zapracowanym.
Całuje Was osoba, która zadzierając z piekarnikiem niestety przegrała :*:*





12 komentarzy:

  1. Cholera. Ciężka to sprawa jest. Nie chciałabym spędzić swojego życia z mężczyzną, którego nie kocham, i który zapewne nie kocha mnie. Zuza jest w nieciekawej sytuacji, mam nadzieję, że ucieknie sprzed ołtarza, spadnie jakiś meteoryt, który rozdupczy ten malowniczy park. Jeju, a ta Jej matka to jest jakaś flądra! No kurde, nie wyobrażam sobie, żeby własna rodzona matka wpychała swoją córkę w małżeństwo tylko dla pieniędzy. Patologia. Skoro była w takiej samej sytuacji to myślę, że powinna zrobić wszystko, żeby jej córka nie podzieliła jej losu. W ogóle ta baba jest dziwna i od samego początku jej nie polubiłam. W przeciwieństwie do Zuzanny i uroczego Grzegorza. To co ich połączy to musi być coś wyjątkowego i mam nadzieję, że Grześ pomoże Zuzi zmyć się z tej weselnej szopki! Łączę się z Tobą i również tworzę, tworzę, tworzę! Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała, że już czekam na następny rozdział! Pozdrawiam, Embouteillages ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieje, ze skorzysta z propozycji Grześka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawa dla Grzegorza! Chłopie nie każdy odważył by się na taką propozycję, ale mam wrażenie, że Zuzka z niej skorzysta, a ty będziesz jej wybawicielem, rycerzem ratującym ją przed smokiem, a raczej stadem smoków ;) Co za hipokryzja ze strony jej rodziców... Mam wrażenie, że matka, gdyby tylko mogła, wskoczyła by Piotrowi do łóżka ;/ Co za patologia... Grzegorz, jesteś wielki, teraz czekam tylko na wielki krok Zuzy w twoim kierunku i wyjazd do Rzeszowa ;) Zuza, wiej za nim nie jest za późno :)
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na 2, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby miała zamiar skorzystać z propozycji Kosoka? Ja jestem jak najbardziej na tak. Obcy facet okazał jej więcej wsparcia niż rodzona matka, która przeżyła to samo w swojej młodości. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadal nie potrafię zrozumieć, jak można wychodzić, nawet dla interesów, za faceta, do którego tak naprawdę nic się nie czuje. Rozumiem jeszcze taki kilkumiesięczny układ, ale żeby tak przez całe życie? Nie, to zdecydowanie nie dla mnie.
    Grzesiu wybawiciel, ach, będę się zachwycać przez cały wieczór! *.* Liczę na to, że po poznaniu prawdy może jakoś pomoże Zuzi. Może to tylko moje urojenie, ale mam wrażenie, że mu na niej po tej opowieści choć trochę zależy.
    A swoją drogą - jeszcze nigdy nie trafiłam na blondyna, pomijając Pita, oczywiście, który by mi się spodobał. Nie ujmując nikomu, ale dla mnie wyglądają jak geje. Przepraszam, no. :c

    OdpowiedzUsuń
  6. o kurde to szczerze współczuję dziewczynie. Coś czuję, że Ona jednak skorzysta z propozycji Grzegorza;)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze to nie rozumiem jak można się wiązać z kimś tylko dla interesu. Ja bym tak zdecydowanie nie mogła. Nawet jeżeli ten cały związek byłby tylko fikcją na papierze. Mamusia też nie lepsza bo praktycznie sprzedaje córkę. Niech, że ona ucieka z Kosokiem jak jeszcze można ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedna Zuzia. Wychodzić za mąż z przymusu (aranżowane małżeństwo)... Coś strasznego. Ale z drugiej strony, Piotrka także mi szkoda - bo się chłop stara i nic mu z tego nie przychodzi, bo Zuzka i tak go nie kocha. A czuję coś, że Zuza zakocha się w Grzesiu.

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG :/ ślub dla majętności??? bez jaj!!! chore to!!! Grzesiu ratuj ją!!!! :D ps.Grzesiu jest najs :D buziam ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś mi się wydaje, że Zuza skorzysta z propozycji Grześka. Oby, bo co to za małżeństwo bez miłości. Bardzo lubię czytać twoje blogi;) Masz talent dziewczyno;)) Zapraszam na mojego pierwszego bloga;) Pojawił się tam już pierwszy rozdział;) http://lotneszczescie.blogspot.com/ Pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak masz ochotę, to zapraszam na nowy rozdział;) http://lotneszczescie.blogspot.com/ Buziaczki;**

      Usuń
  11. Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń