niedziela, 26 maja 2013

5.Grzesiu przywdział na chwilę zbroję i zabawił się w rycerza. Porwał ją sprzed ołtarza i zabrał do siebie.

Spanie na kanapie można przeżyć. Chyba, że jest się dwumetrowym i rozrośniętym mężczyzną. W takiej sytuacji mebel staję się szczerze znienawidzony. Po kilku godzinnej próbie snu, Grzegorz podniósł się z designerskiego mebelka sprowadzanego specjalnie z Włoch ku uciesze narzeczonej furiatki i nieprzytomny poszedł do kuchni. Też designerskiej i urządzanej z największym kunsztem przez kilkunastu projektantów. Taki prezencik dla Olguni na urodziny. Chodził najciszej jak tylko mógł. Uważał, aby choćby filiżanka nie wydała jakiegoś dźwięku. Nie chciał jej obudzić i rozzłościć. Miał przed oczyma jej rozwścieczoną twarz, kiedy rzucała wszystkim po pokoju, pokazując tym swoje niezadowolenie. Zastanawiała go jedna rzecz, ile tym razem będzie musiał wypłacić z konta, żeby była szczęśliwa. Gdy wychodził z kawą na taras nie myślał, że kogoś tam spotka. Piąta rano nie jest idealną porą na posiedzenia. Dla większości ludzi.
- Obudziłam Cię? Próbowałam być cicho.
Nieopodal wejścia siedziała Zuzka. Owinięta w koc, czytała jedną z książek z biblioteczki.
- Sam się obudziłem. Kanapa nie jest idealnym miejscem do spania. Mogę?
Dziewczyna skinęła głową, a on usiadł obok. Mimo, że byli u niego to czuł się jakoś obco. Do teraz.
- Przepraszam za tę kanapę. Wszystko przeze mnie. Obiecuję, że jak tylko coś znajdę to od razu się wyprowadzę. Dzisiaj zadzwonię do mojego znajomego, który tu mieszka.
- Mi nie przeszkadzasz, a Olga i tak jutro wyjeżdża.
Lekki uśmiech brunetki wystarczył, aby wiedział, że wyrobiła sobie zdanie o Oldze.
- Powiedz mi, po co ci ona? Jesteś dla niej za dobry. Lepszych nie było?
- Szczerze? Wydawało mi się, że nie. A teraz to już sam nie wiem. Jest tyle chętnych dziewczyn.
- A ty siedzisz z nią. To chciałeś powiedzieć?
- Dokładnie.
- Grzesiu tu jesteś!
Na taras ja burza wpadła Olga, ubrana w seksowny peniuarek grubości wykałaczki. Dobiegła do Grześka i dosłownie pożarła go swoimi ustami.
- Przepraszam za wczoraj- zaszczebiotała i zaśmiała się perliście, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów- Zuziu strasznie Cię przepraszam za moje zachowanie. Nie byłam wczoraj sobą! Oczywiście, że możesz zostać! Grzesiulkowi przyda się towarzystwo. Kochanie wyjeżdżam zaraz na plan do Kenii. Wracam za tydzień.
- Ile?
- Dwadzieścia tysięcy. Grzesiulku!
Zuzka, która nienawidziła jak ktoś nazywał ją Zuzią, przypominała sobie wtedy starą babcię, którą musiała całować w obwisły policzek pachnący kamforą, opuściła taras. Założyła dres, wzięła słuchawki i pobiegła do parku.

                                                                             *
- Stary spóźniasz się!
Głos Ignaczaka w słuchawce, uświadomił Kosokowi jak jest późno. Wysiadł z samochodu i biegiem udał się  na salę. Wszyscy na niego czekali.
- Witamy Śpiącą Królewnę! Jak miło, że zaszczyciłeś nas swoją obecnością!
Nie zwrócił uwagi na słowa kolegów i podbiegł do Ignaczaka.
- Żadnych siniaków i zadrapań. Stoisz na nogach i nie kulejesz? Czyżby Olga nie zauważyła nowej lokatorki?
- Niestety zauważyła. Jestem biedniejszy o kilka doniczek i perfumy, ale jako tako dało się ją udobruchać.
- Zuzka żyje?
- Zuzka? Grzesiu! Zostawiłeś tę blond małpę? Jestem z ciebie taki dumny!
Zbigniew Bartman, siedzący nieopodal  kolegów nie mógł już dłużej udawać, że nie podsłuchuje. Wieść o nowej dziewczynie Kosoka strasznie go ucieszyła.
- Zuza jest jego nową koleżanką. Musisz wiedzieć, że Grzesiu przywdział na chwilę zbroję i zabawił się w rycerza. Porwał ją sprzed ołtarza i zabrał do siebie.
- A Olga!
- Niezmiennie są razem.
- Jak ty tego dokonałeś? Stoisz? Nie zabiła cię? No przecież taka akcja nie mogła przejść obok.
- Panowie a wy co? Nie paplamy jak na bazarku, ale ćwiczymy. Bartman rozgrzewaj się!
- A może ja się poznam z twoją koleżanką, co Grzesiu?
Puścił na odchodne oczko do kolegów i poszedł się rozciągać.

                                                                           *
Czerwona kawiarnia wyglądała bardzo reprezentacyjnie. Zuza weszła do środka i zaczęła rozglądać się za najlepszym przyjacielem ze szkolnej ławki. Siedział w kącie z nosem w Newsweeku. Nic się nie zmienił.
Tak samo ciemny i cholernie przystojny jak kilka lat wcześniej.
- Cześć Roberto, jak życie?
- Zuza! Muszę ci powiedzieć, że wyglądasz kwitnąco. Powiedz mi, co ty tu robisz i co się stało?
- Musisz wyświadczyć mi przysługę i to dość dużą!

_____________________________________________________

Wiem, miało być wczoraj, ale uwierzcie, żeby pozostać w Waszych oczach jako tako kulturalną, nie dotykałam wczoraj blogspota. No nie był to szczególnie szczęśliwy dzień i dla Polaków i BVB.
Olgunię przyjełyście dokładnie tak, jak mi się zamarzyło. W ogóle jesteście zarębiste :) Chyba z Wami zostanę!
Pozdrawiam was z Hey w słuchawkach i wśród miliona ciuchów, walizek i kosmetyków. Paryżu nadchodzę!
http://www.youtube.com/watch?v=X7YAwxq_xqc
Buziaki dla Was dziewczynki i dla Waszych rodzicielek. W końcu to ich święto :*


poniedziałek, 13 maja 2013

4. Smoczyca ma owulację i zieje ogniem.

Olga po raz kolejny spojrzała z wielką dezaprobatą na dzieło fotografa. Była zła? O nie. Była wkurwiona. Nie po to przez ostatnie godziny kręciła tyłkiem i robiła słodkie minki, żeby zidiociały "profesjonalista" nie potrafił zrobić jednego prostego zdjęcia. Rozdygotana blondynka starała się uspokoić, ale wystarczyło, że spojrzała na tego żałosnego szczurka, którego nazywali przyszłością światowej fotografii.
- Czy ja śnię? Co z ciebie za fotograf? Koniec tego. Wychodzę i to ty będziesz się tłumaczyć.
 Wszyscy stali, wpatrując się w burdel zostawiony przez Cruellę de Mon.
- Smoczyca ma owulację i zieje ogniem. Normalka.
Oczy wszystkich zwróciły się w stronę wysokiego bruneta. Spokojnie mógłby się ubiegać o tytuł Mistera Plastiku, bo wyglądał jakby własnie wyszedł z Fotoszopa. Z wyższością popatrzył na męską część ekipy i wyszedł z pomieszczenia.
- Pewnie poszedł ją udobruchać.
 Wielkie niezadowolenia Olgi dało się odczuć całej załodze pasażerskiego samolotu. Od początku lotu komentowała każde, nawet najmniejsze posunięcie stewardessy. Droga z Berlina była koszmarem. Niewyspana i niepocieszona, wczorajszym wieczorem Olga, próbowała uprzykrzyć życie każdemu. Prawie jej się to udało. Nie wiedziała jednak, że wszyscy znali jej zachowania i po kilku miesiącach wszyscy się do nich przyzwyczaili. Taksówka wysadziła ją pod samym domem. Weszła do domu, ciągnąc za sobą markowe walizki. Pachniało cudownie. Czyżby Grzesiek wrócił wcześniej? Wiedziona przez swój upudrowany nosek przeszła do wielkiej kuchni. Nie zastała Grzegorza. Stała tam jakaś panienka w fartuszku. Czyżby jej kochany wreszcie wysłuchał jej próśb i zatrudnił gosposię? Na tę myśl momentalnie się wyprostowała i lekko zapukała  w futrynę. Dziewczę się odwróciło. Nie była brzydka. Była ładniejsza od niej. Ale miała tu tylko sprzątać.
- Skoro już tu jesteś, to zrób mi kawę. Ze śmietanką. Dwie kostki cukru.
Dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona. Czyżby była lekko niedorozwinięta?
- Nie wiem na jakiej podstawie Grzegorz cię zatrudnił, ale chyba umiesz robić kawę?
W tym momencie przez kuchenny próg przeszedł Kosok. Był zdziwiony, bardzo zdziwiony.
- Cześć kochanie- pocałował narzeczoną w policzek- To jest Zuza.
- Widzę, ale czy ona jest troszkę, no wiesz, nierozgarnięta?
- Kochanie to jest moja koleżanka. Pomieszka u mnie przez chwilę.
- U mnie?
Zuza widziała jak twarz dziewczyny zmienia kolor z czerwonego na fioletowy.
- Olguś oddychaj. To tylko na jakiś czas.
- Grzegorz- wydarła się tak głośno, że szklanki w szafce się zatrzęsły- Do pokoju. Już.
"Faktycznie żmija"- pomyślała Zuza, kiedy szła do swojego tymczasowego pokoju. Z walizki wyciągnęła kopertę. 100 tysięcy na "początek". A co potem? Założyła buty i wyszła z domu.
Stała przed budką telefoniczną i próbowała uspokoić oddech. Wybrałą dobrze znany jej numer.
- Aleksander Nahrabecki, słucham.
- Tato...
- Zuzanno masz natychmiast wrócić do domu, słyszysz?
- Tato, nie mogę. Nie zrobię tego!
- Ty mała niewdzięczna dziwko! Tak mi się odpłacasz? Dałem ci wszystko!
- Tato!
- Poczekam! Poczekam, aż wrócisz po pieniądze. Jesteś taka sama jak twoja matka! Prędzej czy później wrócisz z podkulonym ogonem. Do tego czasu nie mam córki, rozumiesz? Nie istniejesz dla mnie!

______________________________________
Wróciłam :)
Zaległości na blogach, prawie nadrobione, dajcie mi więcej czasu. A co do nowych blogów, jak tylko znajdę czas to na pewno zajrzę. Nie wiem tylko kiedy.
I co mogę powiedzieć? Mistrz Resovia i mój kochany JW <3
Napisze coś przed Finałem Ligi Mistrzów.
Wracam do Gry o Tron :)
Całuski :*